piątek, 26 sierpnia 2011

SIOSTRA KAROLINA

Wkrótce opiszę życie tej niesamowitej kobiety, która poświęciła swoje życie, aby służyć sierotom.  Bóg mimo różnych trudności doprowadził ją do miejsca powołania. Dziś ma pod swoją opieką 211 dzieci.

piątek, 19 sierpnia 2011

16 CZERWIEC - DZIEN AFRYKANSKIEGO DZIECKA



Odwiedzając misję w Komotobo, miałem okazję być na obchodach Dnia Dziecka Afrykańskiego w pobliskiej wiosce Chinato. Uczniowie z okolicznych szkół przygotowali tańce, śpiewy ( m.in. chór ze szkoły dla głuchoniemych), scenki, przemowy odnośnie praw dziecka: " dziecko ma prawo do jedzenia i edukacji,  dziecko ma prawo powiedzieć nie dla przymusowego obrzezywania dziewczynek,nie dla seksu czy przemocy fizycznej. Dziecko jest człowiekiem, nie przedmiotem."

Międzynarodowy Dzień Dziecka Afrykańskiego ( Day of the African Child )  - święto obchodzone corocznie 16 czerwca. Dzień ten przypomina masakry dzieci w Soweto koło Johannesburga w RPA, dokonane w r. 1976 przez tamtejszy reżim rasistowski, gdy tysiące dzieci murzyńskich wyszło 16 czerwca na ulicę w proteście przeciw niskiemu poziomowi edukacji i żądając prawa do nauki w swoim języku. Policja zastrzeliła wtedy wiele chłopców i dziewcząt, a w ciągu kolejnych dwóch tygodni zajść zabiła w sumie ponad sto osób, a ponad tysiąc zraniła.


    Klikajac na ten link mozesz zobaczyć filmik z tradycyjnym tańcem plemiona Kurii wykonany przez uczniów z miejscowej szkoły ( choć ponoć najlepiej tańczą starsi mężczyźni - a ci uczniowie to tylko amatorzy). Zapraszam i mam nadzieję, że głowa przy oglądaniu cię nie rozboli!

    http://www.youtube.com/watch?v=9rpiCKFfc-I







    "Oto dzieci są darem Pana" Ps.127.3

    niedziela, 14 sierpnia 2011

    SAFARI

    ,18 czerwiec: Wyjeżdżamy ok. 6 rano w zupelnych jeszcze ciemnościach ze stacji misyjnej do oddalonego o około 70 km Parku Masai Mara - największej atrakcji turystycznej Kenii, tu właśnie bogaci turyści przyjeżdżają na "safari"  (co w języku suahili oznacza : podróż ). Jedziemy jeepem z misji. Ze mną (zobacz zdjęcie obok): kierowca Walter , mama Ester (która od 40 lat pracuje w stacji misyjnej-opiekowała się wieloma dziećmi misjonarzy szwedzkich) oraz księgowy misji Samuel (nie ma go tu na zdjęciu).
    Park jest potężny, sawanna, wiele razy dech mi zapiera: Boże jak Ty to cudownie stworzyłeś!!!



















    REMI - CUDA SIE ZDARZAJA

    Po całym dniu przyjmowania pacjentów  w jednej z wiosek, które były pod naszą opieką, wrócilismy do domu.  Spocony i zmęczony, wskakuję pod zimny prysznic i potem w pośpiechu wrzucam w siebie sałatkę owocową.  Zwykle po pracy idę do dzieci w domu siostry Karoliny. Jest już koło 17 , więc niewiele czasu, bo o 19 nagle robi się zupełnie ciemno. Po zapadnięciu zmroku trzeba już być w swoim domu, bo zbyt niebezpiecze  jest chodzenie wtedy po mieście.


    Bawię się chwilę z dziećmi. Ich ulubioną zabawą jest przygotowywanie dla mnie „podwieczorku” z piasku i kwiatów. Kucamy i udajemy, że bardzo, bardzo pyszny dziś mamy podwieczorek;  a ja dziękuję im, że tak wspaniale mnie ugaszczają i wszyscy się zaśmiewamy.


    Pod dom podjeżdża samochód. To miejscowy urzędnik do spraw dzieci, tzw. children officer. W jego samochodzie siedzi kobieta z małym noworodkiem, śliczną dwutygodniową dziewczynką. Kobieta twierdzi, że ktoś zostawił dziecko w poczekalni szpitala, więc ona je sobie wzięła. Ani Siostra Karolina , ani urzędnik nie wierzą w to, co ta kobieta im opowiada.

    Miasto Homa Bay, w którym mieszkam, leży ok.100 km od granicy z Tanzanią i jest to znany szlak przerzutowy dla handlu dziećmi. Dzieci są porywane lub sprzedawane przez rodziców, później przez łańcuch pośredników przekazywane dalej, przemycane przez granicę. Potem sprzedaje się je do adopcji, do celów rytualnych (tzn. są zabijane na ofiarę dla bożków i duchów – szczególnie dzieci albinoskie są w cenie) lub stają się niewolnikami ( do pracy lub wykorzystywań seksualnych).

    Dziewczynka zostaje w domu dziecka, a siostra razem z urzędnikiem i tą kobietą jadą na policję.
    Maluszek wygląda bardzo zdrowo - czysty, ładnie ubrany. W domu siostry opiekowaje się nim 60-letnia emerytowana pracownica socjalna Marea , która mieszka razem z dziećmi i siostrą i pomaga im.
    Miejscowy sąd postanowia, że dziewczynka pozostanie pod opieką siostry Karoliny. 
    Siostra wybiera dla niej imiona: Agneta ( po mamie siostry ), Katarina ( po przyjaciółce siostry ), a trzecie imię...nie uwierzycie ... to Remi  ( dostała po mnie, bo ja w Afryce jestem Dr Remi ). Wszyscy używają jej trzeciego imienia i  zwracają się do niej: Remi.

    Kilka dni poźniej Remi traci apetyt, oddycha ciężko. Siostra zabiera ją do miejscowego szpitala, gdzie rozpoznają zapalenie płuc.  Dostaje anybiotyki w zastrzykach domięśniowych. W ciągu dnia stale z Remi jest w szpitalu jedna ze starszych dziewczyn mieszkających w domu, a noce siostra dzieli z Mareą.



    Po kilku dniach stan dziewczynki poprawia się, i zostaje wypisana ze szpitała!
    Tego dnia opuszczam Homa Bay .Wyjeżdżam do stacji misyjnej w Migori ( ponad 100 km stąd, na granicy z Tanzanią).
    O pierwszej w nocy dzwoni telefon! Siostra Karolina drżącym głosem opowiada, że Remi znowu ma kłopoty z oddychaniem, ale tym razem jest dużo gorzej.  Remi już jest w szpitalu i musiano jej dać do oddychania tlen. Noworodek jest w poważnym stanie. Siostra wątpi, czy Remi przeżyje.

    Jestem zdruzgotany....  Obiecuję siostrze, że będę się razem z nią modlić o Remi. Czuję taki ból wewnątrz mnie, płaczę i modlę się....
    Ta mała dziewczynka , choć ma tylko 3 tygodni,  wiele już przeżyła. Nie ma rodziców –została przez własną mamę sprzedana lub od niej porwana.... Cudem już została uratowana z rąk przemytników, przed przyszłym życiem być może jako niewolnica uwięziona w domu publicznym dla bogatych białych klientów...... Nie nie wierzę, żeby teraz był czas na jej śmierć.”

    Płaczę w bólu mojego serca. Piszę do siostry smsa:  „Bóg już raz Remi uratował. Wierzę, że śmierć nie jest Bożym planem dla niej, ale Bóg przygotował jej bardzo dobrą przyszłość !”

    Wysłałem też smsy do moich przyjaciół w Polsce i Szwecji z prośbą o modlitwę o Remi. Siostra Karolina dziekuje mi za zachęcenie i modlitwę.
    Następnego dnia dostaję smsa od niej: „Remi jest wciąż 50/50.... dalej potrzebuje tlenu. Módl się.”
    Mam stały kontakt z siostrą odnośnie stanu noworodka.

    Wyobraźcie sobie moją radość, gdy 3 dni później przychodzi wiadomość: „Remi ma się lepiej, dziś może już oddychać normalnie. Odłączyli jej tlen!!!!!!!!!!!!!!!!!!!”
    2 dni później Remi zostaje wypisana ze szpitala. To kolejny cud w jej krótkim trzytygodniowym życiu!

    Jestem pewien, że ta mała dziewcznka musi być naprawdę kimś szczególnym.  Wierzę, że to sam Bóg - używając rąk nas ludzi -uratował jej życie. Wiem, że Bóg przygotował jej bardzo dobrą przyszłość.


    Odwiedzam małą Remi w szpitalu ( jej pierwsze zapalenie płuc).


    "Albowiem ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją." Jeremiasza 29.11