poniedziałek, 18 czerwca 2012

Dzieci siostry Karoliny


Wróciłem właśnie do domu. Dziś wieczorem odwiedziłem siostrę Karolinę i jej dzieci.

Bawiłem się z dziećmi do prawie 19.30 – zrobiło się zupełnie ciemno, więc czas było wracać do domu. Im później tym mniej bezpiecznie samemu iść przez miasto.
Starsze dzieci z siostrą odprowadziły mnie kawałek, do skrzyżowania. Maluchy - Remi (13,5 miesiąca) i 2,5 letnie bliźniaki Roger i Maria –  nie były szczęśliwe, że zostają w domu i na pożegnanie płakały wniebogłosy, że Dr Remi już wychodzi, a one nie mogą mnie odprowadzić.

Z domu siostry Karoliny do mojego domu idzie się szybkim krokiem jakieś 5 minut. Ciemna noc, a wokół  setki świetlików i odgłosy świerszczy, cykad, ptakow i żab.


Cieszę się, że dzieci są zdrowe, uśmiechnięte, mają dobre apetyty, urosły.





Siostra też wydaje się czuć dobrze. Zaczęła studiować socjologię i antropologię. Jeden z uniwersytetów ma tu w Homa Bay swój oddział. Wiele nowych projektów i planów. Budowa domu dla dzieci postępuje. W zeszłym roku widziałem fundamenty. Teraz parter jest prawie gotowy, a piętro rozpoczęte. Siostra od kilkunastu lat wynajmuje dom, ale musi go wkrótce opuścić.  Planuje przeprowadzkę do nowego budynku, gdzie dziewczynki zamieszkają na piętrze, a parter będzie dla chłopców.





Remi, która w maju odchodziła swoje pierwsze urodziny,  jest bardzo ostrożna w podchodzeniu do mnie – wielkiego "mzungu" ( jak tu w Kenii nazywa się białego człowieka). Siostra mówi, że Remi potrzebuje 3 dni, aby się z nową twarzą oswoić.



Kliknij -  mala niespodzianka:

wtorek, 12 czerwca 2012

Pierwszy tydzień / Min första vecka in Homa Bay

Do Homa Bay przyjeżdżam w niedzielę po południu. Wita mnie znajomy zapach Jeziora Wiktorii! Główna droga przechodząca przez miasteczko została w ciągu ostatniego roku wyasfaltowana!

W zeszłym roku byłem tak spięty i zestresowany, gdy tu przyjechałem. Teraz czuję się bardziej pewny. Nie przeszkadza mi ten nieład na ulicach, śmieci czy dziury w chodnikach. Wiem, że tutaj przy przechodzeniu przez ulicę trzeba najpierw spojrzeć w lewą stronę!

Diana, szwedzka lekarka, którą mam zastąpić, zostaje tu do wtorku i jest gotowa pracować nawet w poniedziałek,  więc ja mogę mieć wolny dzień!

 W zeszłym roku nie udało mi się odwiedzić kliniki "Lekarzy bez granic", dlatego postanawiam wykorzystać ten dzień na poznanie ich pracy.



Biura MSF ( "Lekarzy bez granic") w Homa Bay


Umawiam się z amerykańskim profesorem Brianem. Jest tu od kilku miesięcy i pracuje w przychodni dla pacjentow z wirusem HIV i chorych na gruzlicę.

Profesor Brian opowiada: "Lekarze bez granic jest organizacją, która specjalizuje się w organizowaniu szybkiej, doraźnej pomocy w miejscach konfliktów czy kryzysów humanitarnych.
Tak rozpoczęli swą pracę tutaj w Homa Bay w 2000 roku - celem była pomoc uchodźcom z Ugandy. Potem okazało się, że ok.22% populacji w tej okolicy jest zarażona wirusem HIV, a duża część z nich ma równocześnie gruźlicę. Zbudowano więc klinikę, aby móc leczyć tych ludzi. Sukcesem ich pracy jest to,że w chwili obecnej szacuje się, że już tylko ok.16-18 % populacji ma wirusa HIV. Wielu z pacjentów, którzy rozpoczęli leczenie lekami hamującymi rozwój wirusa HIV w 2000 roku żyje nadal."

Miłym zaskoczeniem w tym tygodniu było to, że część pacjentów pamięta mnie z zeszłego roku!
W wiosce Ndere jedna kobieta mówi: „ Pamiętam jak pomogłeś chłopcu, który był bardzo chory. On mieszka tu niedaleko.” Po chwili przychodzi do kliniki to dziecko. Okazuje się, że to chłopiec, którego rok temu przyniósł do nas jego wujek, chłopiec był w ciężkim stanie, nieprzytomny. Opisałem jego historię we wpisie z 2011 „ Trzylatek przeżył”. Teraz jest zdrowym, dobrze wzglądającym 4latkiem!