W zeszłym
tygodniu odwiedziłem dom dziecka prowadzony przez Siostry Benedyktynki. Dom
został zbudowany i jest wspierany przez
chrześcijan z Malty. Pojechałem tam z siostrą Karoliną. To tylko kilka
kilometrów od miasta Homa Bay.
Siostry opiekują
się tu 67 sierotami – dziećmi w wieku od kilku miesięcy do 10-11 lat.
Dzieci od razu
przybiegły, gdy zobaczyły nasze auto. Wysiedliśmy. Wszystkie dzieci chciały
uścisnąć moją rękę, a że byłem razem z siostrą Karoliną, to od razu witały mnie:
„Welcome father!” Siostra wyprowadziła ich z błędu i przedstawiła mnie: "to jest
doktor Remi".
Po chwili
przyszła uśmiechnięta dyrektor domu. Oprowadziła nas po całym terenie – nowe
budynki, bardzo zadbany teren – ładne trawniki, czysto. Dzieci nie odstępowały
nas na krok. Gdy wyciągnąłem mój aparat, zaczęły krzyczeć i przepychać się,
każde dziecko chciało być na zdjęciu.
Kuchnia: Dyrektor domu rozmawia z siostrą Karoliną |
Sypialnia dla młodszych dzieci |
Lea zużyła w saloniku pewnie pół opakowanie Insect killer ( środek owadobójczy w sprayu) w jeden wieczór. Zapaliła dwie świece dymne, aby je odstraszyć. I tak nie dało się tam wysiedzieć. Lepiej pojść do sypialni i czytać książkę w łóżku – pod moskitierą! Zabrałem ze sobą Insect killer i rozpyliłem go w sypialni. Firma produkująca ten spray powinna zmienić jego nazwę! Tak, kilka komarów padło, ale większość nie! Ten spray jest o tyle pomocny, że ogłupia komary – stają się one wolniejsze i po położeniu się do łożka, łatwiej jest pozabijać te komary, którym udało się dostać pod moskiterę.
Może pomyślisz, że pewnie na jakąś fobię komarową cierpię! Cóż tam komar – bąbel, poswędzi i przejdzie po chwili.
Tak, dokładnie tak jest z naszymi polskimi, niegroźnymi komarami! Przypomnij sobie, że teraz jestem nad Jeziorem Wiktorii, w zatoce gorączki (to dokładnie oznacza nazwa tego miasta Homa Bay). Tutejsze komary ( a dokładniej mówiąc komarzyce) przenosza chorobę malarię! Malaria jest tutaj głównym powodem umieralności małych dzieci. Nawet dorośli mogą poważnie zachorować, a jej mózgowa postać może się bardzo źle skończyć.
Położyłem się. Komary brzęczały blisko moich uszu.Wiedziałem, że one są tylko po drugiej stronie moskitiery, więc bezpiecznie mogłem zasnąć.
Następnego dnia
po pracy poszedłem do domu siostry Karoliny. Siostra martwiła się o dzieci,
które wczoraj odwiedziliśmy. Ja nie zwróciłem uwagi na to, że dzieci te nie
mają moskiter nad łożkami.
„
Pomyśl, jak te dzieci mogą spać, gdy tyle komarów lata. Za każdym razem, gdy
jestem w szpitalu, widzę jakieś dziecko z tego domu sióstr Benedyktynek chore
na malarię! Rozmawiałam o tym z siostrą dyrektorką, ale ona mówi, że nie można było moskiter dostać w sklepach, a
drugi problem to to, że nie ma pieniędzy w budżecie domu dziecka na ten cel”- mówiła zatroskana siostra.Zgodziłem się z siostrą Karoliną. Tak, to bardzo ważne, aby ochronić dzieci przed komarami, aby mogły spać spokojnie, aby mniej z nich chorowało na malarię. Leczenie każdego dziecka kosztuje sporo, więc i dom dziecka zaoszczędziłby na lekach!
Od razu przypomniałem sobie, że przecież mam pieniądze od Kuby!!!
Kuba, chłopiec z Kalisza, który ma wrażliwe serce i bardzo chce pomagać dzieciom – zebrał i zaoszczedził sporą, jak dla chłopca w jego wieku, sumę! Pieniądze te dostałem ostatniej wiosny , gdy odwiedziłem rodzinę Kuby.
Zadzwoniłem do
koordynatora Rotary Doctors (organizacji, dla której tutaj w Kenii pracuję) i
poprosiłem go o kupienie moskiter!
Jedna moskitera wystarczy dla 3 łóżeczek! |
Łóżka piętrowe dla starszych dzieci |
Wyobraźcie sobie,
że pieniądze Kuby wystarczyły na zakup 40 moskiter!!! Sierot w tym domu jest
67, ale moskitery są na tyle duże, że jedna wystarczy dla 2-3 małych łóżeczek. Moskitery zosłaly
zawieszone przez uczniów katolickiej szkoły zawodowej dla stolarzy.
Dziękuję Ci
Kuba!!!! Dzięki tobie 67 dzieci może teraz spokojnie spać! Dzięki moskiterom
nie będą też one tak często chorować na malarię!
Ten chłopczyk ma na imię: Jan Paweł ( po naszym znanym i kochanym tutaj rodaku!) |
Rodzeństwo - dziewczynka ma 12 lat, a chłopiec 10. Trafili do domu dziecka w wieku ok 5 lat, skrajnie niedożywieni - nie potrafili chodzić ani mówić. Dziś choć nieduzi wzrostem, doskonale sobie radzą w szkole. Dzieci odprowadziły nas do auta śpiewając piosenkę w języku kiswahili - zobacz i posłychaj! http://youtu.be/7ezG77qUicw |
"Czy odmawiałem prośbie nędzarzy i pozwoliłem zagasnąć oczom wdowy? Czy chleb swój sam spożywałem, czy nie jadł go ze
mną sierota?" Hioba.31.16-17
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz